Kosmos, oczy, wir ze świetlistą postacią.

Felieton: Podręcznik Przebudzenia

W dobie internetu wiedza tajemna przestała być tajemna. Komu i dlaczego zależy na tym, aby ją rozprzestrzeniać? Czy aby na pewno każdy powinien mieć do niej dostęp?

 

Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy

Każdy zna ten oklepany motyw z horroru, gdzie grupa nastolatków z nudów postanawia nawiązać kontakt ze zmarłymi poprzez tablicę Ouija i zupełnym przypadkiem ściąga do swojego domu jakiś mroczny byt. Droga do świata duchów jest o wiele krótsza niż droga do duchości, choć przynieść może o wiele poważniejsze konsekwencje. Na przestrzeni ostatnich lat, bardzo rozluźniły się na świecie magiczne obyczaje. Tematy spirytualności, dziś poruszane w telewizji śniadaniowej, niegdyś budziły strach i demoniczne skojarzenia. Mówi się o przebudzeniu, o otwieraniu oczu i wychodzeniu z matrixa. Mówi się o odzyskiwaniu swojej mocy. To wszystko bardzo silne hasła. Czy jednak współczesny człowiek jest aż tak silny, by je wszystkie przyjąć? Hermetyczne społeczności, wąskie kręgi osób uprawiających magię, kulty, sekty: wszystkie te niegdyś odległe i poukrywane w najczarniejszym mroku grupy, nagle znacznie zbliżyły się do światła latarni. Nikogo nie burzą już dyskusje na temat odmiennych wierzeń i praktyk religijnych. W tej rozluźnionej atmosferze mało kto wydaje się kwestionować, dlaczego zgromadzenia, które tak długi czas bazowały na ekskluzywności i niedostępności, nagle zdają się wyciągać dłonie w stronę świata, od którego dotychczas tak skrzętnie się odgradzały. 

Rób jak mówię, nie jak robię.

Parafrazując tekst piosenki The Weather Girls, skowerowanej później przez Geri Halliwell, It’s raining shamans and healers (z nieba spadają Szamani i uzdrowiciele). Skąd się nagle ci wszyscy instaszamani wzięli? Gdzie się dotychczas chowali? Często pod płaszczykiem pomocy komuś w odzyskaniu swojej własnej energii, czy innego połączenia się ze swoim wyższym ja, ludzie czynią swoich odbiorców ich posłusznymi sługami. Władza jest żądzą, która popycha ludzi do wielu działań. Przykuwać uwagę to mieć nad kimś władzę. Na czymkolwiek i kimkolwiek skupiamy swoją uwagę, tam właśnie ucieka nasza energia. Warto zawsze upewnić się na wszelkie możliwe sposoby, że odpowiada nam koszt energetyczny transakcji, w którą wchodzimy nawiązując jakąś relację. Moim sprawdzonym sposobem jest zadanie sobie tylko jednego pytania: czy osoba/ zgromadzenie działa w taki sposób, by łatwiej było nam porozumieć się ze swoim wnętrzem, czy karmi nas swoim własnym paradygmatem, który uznaje za jedyny słuszny i do takich samych przekonań „zachęca” też nas?

Mądrość, nie spryt

Choć wiele osób zarzeka się, że misją ich życia jest pomaganie ludziom w przebudzeniu się i oświecaniu, w rzeczywistości rozkładają oni sidła, w które wpadają osoby z nieuleczonymi schematami uzależnieniowymi. Wolność to nie ucieczka od świata i wyzbycie się wszelkich dóbr materialnych. Wolność to stan, w którym nikt, ani nic nie ma nad tobą władzy. Wolność ograniczać mogą inni ludzie, przekonania, czy uzależnienia. Niestety współczesny świat Rozwoju Duchowego Drive Thru nie daje narzędzi, by się z tym brakiem wolności uporać. Osoby niekompetentne biorą się za coaching, czy terapeutyzowanie. Przez „niekompetentne” nie chcę nikogo obrażać, a dosłownie podkreślić, że ludzie bez odpowiedniego wykształcenia roszczą sobie prawo do ingerowania w świat wewnętrzny drugiego człowieka, bazując w najlepszym razie na własnych doświadczeniach. Praca duchowa polega jednak przede wszystkim na rozwoju swojej intuicji i praktyce obserwacji. To my sami mamy dać sobie odpowiedzi na nasze pytania. Tymczasem ludzie panicznie rzucają się na rozwojowe frazesy, analizując każde słowo w jego dosłownym znaczeniu. W praktykach duchowych wszelkiego rodzaju chodzi przede wszystkim o wyczucie i pełne zrozumienie. Ścieżki na skróty, których zwykli poszukiwać niedojrzali adepci tej sztuki- usłane są wybojami i problemami. W życiu często jesteśmy nagradzani za spryt, wszechświat zwraca uwagę na coś innego- czystość intencji. To nią zawsze należy się kierować, stawiając kroki w świecie tego, co nienamacalne.

Telefon z góry

W naturze ludzkiej jest strach przed nieznanym. Dlatego też taką popularnością cieszą się duchowi przedownicy i coachowie, bo dają nam azyl, poczucie bezpieczeństwa w otoczeniu tematów, które u sporej części społeczeństwa powodują podniesienie brwi. Społeczność wspierająca się na jakiejś drodze może być bardzo przydatna, kiedy na nowo kalibrujemy nasz świat przekonań- z jakiegoś w końcu powodu trafiamy na treści i grupy tych ludzi. Higher Calling (wezwanie wyższego powołania) najczęściej przychodzi do nas na życiowych zakrętach, w sytuacjach, które wymagają od nas poszukiwania nowych rozwiązań. Największa siła, jaką każda istota ma w sobie to ta siła, która w tych sytuacjach pcha nas do zrobienia czegoś inaczej, zamiast podążania dalej tą samą ścieżką. 

Najważniejszy pierwszy krok

Dalsze losy zmian, które wszechświat przywiewa do naszego życia zależeć będą przede wszystkim od naszej relacji ze sobą samym. Najważniejsze w tym procesie jest zaufanie, które mamy do samego siebie. Jeśli brak nam pewności siebie, ludziom łatwo będzie wybić nam z głów pomysły na wszelkie zmiany. Jednak jeśli ta zmiana rzeczywiście jest nam pisana, znajdzie ona sposób, by wracać do nas tyle razy, ile będzie do konieczne. Ważne, by niczego nie robić na siłę, żadna zmiana z poczucia przymusu nie jest dobra, tak samo jak żadne działanie z litości. W stan wyższej świadomości nie da się wejść tak, jak się wchodzi z salonu do kuchni. To proces, który nigdy się nie kończy. Proces ten ma wiele etapów i bardziej niż pewne jest, że każdy kolejny z nich da twojemu ego popalić. Wbrew temu, co głoszą instaszamani, nie ma sensu zaczynać drogi rozwoju duchowego od pozbycia się swojego ego. Ono jest w tej drodze bardzo ważne i przydatne. „Ego”, czyli z greckiego „ja”, to moim zdaniem wręcz kluczowy składnik duchowego rozwoju. Kim możesz stać się bez własnego „ja”?

Świat się pomylił?

Najtrudniejszym wyzwaniem w odnajdowaniu swojej drogi jest zaufanie sobie samemu i zaakceptowanie różnic w swoich wyborach względem wyborów innych ludzi. Proces duchowego rozwoju momentami może być bardzo samotnym doświadczeniem. Nasze decyzje mogą być kwestionowane przez nasze otoczenie, ale i odwrotnie- decyzje ludzi w naszym otoczeniu mogą stać się dla nas rażące. Ważne jest jednak uszanowanie wolnej woli każdego człowieka, uszanowanie indywidualnej drogi każdego z nas. Pozostając w swoich działaniach w zgodzie ze sobą, nie możemy oczekiwać, że ktoś zrobi to samo, co my. Ludzie uczą się za równo poprzez podglądactwo, jak i na swoich własnych błędach. Nie naszą rolą na tym świecie jest jednak wytykanie innym ich błędów. Naszą rolą jest jedynie stawać się jak najlepszym człowiekiem, wykorzystywać swój potencjał i spełniać się, cokolwiek to spełnienie dla nas znaczy. 

Jak będzie? Ty mi powiedz. 

Z rozwojem duchowym jest trochę jak z przepisem na rosół. Ktoś może podać ci swoją dokładną recepturę, jednak każdy i tak przygotuje go nieco inaczej i z innych składników. W tym procesie kluczowe jest, żeby drogowskazów poszukiwać wewnątrz siebie. Wspierające otoczenie to cudowna pomoc na ścieżce zmian, jednak każde wsparcie ma swoje granice, a też nie zawsze jakaś forma wsparcia jest dla nas rzeczywiście pomocna. Najlepiej sami sobie pomożemy, zawsze podejmując decyzje w zgodzie ze sobą i naszymi uczuciami. Kluczem w rozwoju jest nauczyć się mówić „Nie”, nawet w sytuacjach, w których wszyscy wokół krzyczą „tak”. Aby widzieć w życiu więcej, musimy zacząć od patrzenia dalej. Aby widzieć dalej, musimy dobrze widzieć to, co jest przed nami. Aby dobrze widzieć to, co przed nami, musimy najpierw spojrzeć do środka i zobaczyć siebie dokładnie takimi, jacy jesteśmy. 

Shopping Cart
Scroll to Top