kosmos karty tarota kula ziemska zakrzywienie materii

Felieton „Czy On/Ona się zmieni? Czytanie bezterminowe”

Ludzie kochają zrzucać z siebie odpowiedzialność i oddawać los w cudze ręce. Lekko prowokacyjnym tytułem nawiązuję do chętnie oglądanych w internecie czytań Tarota. Jednak przykładów nadużyć władzy i sprawowania kontroli jest o wiele więcej. 

Kontekst (nie tylko) biblijny

Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym.

To pełna wersja pierwszego przykazania, które znaleźć można w biblijnej Księdze Wyjścia. Świetnie tłumaczy ono ludzką skłonność do gloryfikacji, wyznawania kultu jednostki, łączącej się nierozerwalnie z uniżeniem siebie i odebraniem sobie sprawczości w swoim własnym życiu. Oryginalny tekst Biblii zbyt wiele razy w historii świata był tłumaczony, przeinaczany, cenzurowany i zmieniany, bym porywał się na jego dosłowną interpretację. Dlatego intuicyjnie tekst pierwszego przykazania odnoszę do wolności umysłu każdego człowieka, jego integralności i prawa do wydania własnego osądu w zgodzie ze swoim sumieniem. Wiele osób kierując się podpowiedziami swego sumienia, decyduje się przykładowo na formalne odejście z instytucji religijnej, której częścią stali się jako dzieci w zupełnej nieświadomości. Każdy człowiek ma pełne prawo do wolności w swoich poglądach i wierzeniach. Problem jednak w tym, że wiele tych osób, oddychających w końcu pełną piersią i rozkoszujących się swoją wolnością… bardzo szybko znajduje sobie substytut instytucji, z której wyjście symbolizowało dla nich duchowe wyzwolenie się.

Dlaczego tak chętnie oddajemy się w cudze ręce

Poczynając od innych religii, przez nurty światopoglądowe, partie polityczne, po coachów rozwoju osobistego. Cała masa form zniewolenia jest w świecie po tym rzekomym wyzwoleniu. Mówi się, że to ludzie nadają naszemu życiu prawdziwy sens. Nie jesteśmy stworzeni do samotności. Człowiek to istota stadna i spokój oraz bezpieczeństwo zapewnia mu przede wszystkim poczucie przynależności do jakiejś grupy. Owa grupa- rodzina, paczka znajomych, współpracownicy- niezależnie od stopnia sformalizowania, zawsze zbudowana jest wedle jakiejś hierarchii. Człowiek uwielbia czuć się częścią grupy i znać dokładnie swoje miejsce w jej obrębie. W każdej grupie jest jakiś lider. W idealnym układzie grupa powołuje na lidera jednostkę, która zdaje się być najbardziej kompetentna do tego zadania. W mniej idealnym układzie- przywódca sam siebie koronuje o ile ma pewność, że grupa nie zaprotestuje. Idąc za przysłowiem Jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził, oczywiście nie wszyscy członkowie danej grupy w takim samym stopniu popierają przywództwo danego lidera, jednak w imię jeszcze innego powiedzenia Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, ważniejsze od pełnej satysfakcji jest często wciąż samo poczucie przynależenia i świadomość posiadania patrona- jakimkolwiek patronem by nie był.

Cena wolności- dla wielu zbyt wysoka

Czy człowiek w ogóle potrafi być wolny? A może po prostu mu się nie chce? Choć czasowe odosobnienie dobrze wpływa na ludzką psychikę, dłuższa izolacja od społeczeństwa może już skutkować znacznym pogorszeniem się stanu zdrowia psychicznego. Dlatego ludzie tak pielęgnują relacje, które mają- nawet jeśli te relacje im do jakiegoś stopnia ciążą. Istotą pozostawania częścią grupy jest wsparcie, w razie potrzeby przewodnictwo. Oddawanie przewodnictwa zdejmuje z nas poczucie odpowiedzialności, to pozwala nam ograniczyć ilość podejmowanych wyborów. Boimy się wybierać, kiedy nie czujemy się dość pewni siebie. W razie podjętej błędnej decyzji, nie chcemy mierzyć się z jej konsekwencjami. Na tym niestety polega nasze życie, na tym polega nasz rozwój. Najczęściej to właśnie te wydarzenia, które nazywamy błędami, powinniśmy określać mianem najważniejszych lekcji. 

Co warto szlifować w sobie, by pozostać wolnym

W zależności od poziomu świadomości, poszukujemy różnych autorytetów. Niestety- bardzo łatwo jest sprawić przed kimś wrażenie posiadania odpowiednich kompetencji, wiedzy i ekspertyzy, by decydować o cudzym losie. Na szczęście- ci co słabsi aktorzy bardzo szybko wypadają ze swoich ról. Dlatego jednak tak ważne jest pracowanie przede wszystkim nad własną pewnością siebie. Bez niej, nie ufamy sobie, zatem w pełni ufamy komuś innemu. Kiedy ufamy sobie w pełni, jesteśmy w stanie krytycznie podejść nie tylko do swojej postawy, ale i do postawy człowieka stojącego w roli jakiegoś autorytetu. Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną… Wielu bogów mają dziś jednak współcześni ludzie. Gdyby Grecy mieli się dziś zabrać za spisywanie nowej mitologii, nie prędko by skończyli. W dzisiejszym świecie inflacji dopaminowej, coraz łatwiej nam uzależniać się za równo od przedmiotów, jak i osób, czy rytuałów. Bardzo trudne jest zaobserwowanie podlegania tym procesom uzależnieniowym. Jednym z najcięższych zadań w procesie rozwoju człowieka jest odzyskanie swojej uwagi i świadome kierowanie jej na to, co uważamy za najistotniejsze do dalszego doskonalenia się. Ale potem wcale nie jest z górki. Bo kiedy przychodzi czas zyskania większej świadomości, Bożkowie, których wyznajemy przestają być widoczni, czy reprezentowani daną symboliką. 

O „Głupcu” w każdym z nas 

Wędrówka głupca w tarocie jest alegorią człowieka będącego w nieustannym procesie rozwoju osobistego. Bardzo łatwo jest się w tym procesie zatracić, utracić nad nim kontrolę- właśnie wtedy, kiedy najbardziej wydaje się nam, że tę kontrolę uzyskaliśmy. Zrozumienie pojęcia nieustanności rozwoju jest kluczowe. To naturalne, że w trakcie podróży robimy przystanki. Ważne jednak, by przypadkiem nie założyć przedwcześnie, że podróż dobiegła końca i dalej nie ma sensu iść. Nie spotkałem dotąd człowieka podążającego ścieżką rozwoju osobistego, który nie zrobiłby długiego przystanku na punkcie widokowym „Wyzbycia się Ego”. To miejsce inspirujące i romantyczne w swoim założeniu. Tam tak bardzo pragniemy porzucić negatywność, podejrzliwość i żal. W tym miejscu liczy się tylko nieznająca granic, przeszkód, ani problemów miłość. I akceptacja. Jest to miejsce walidacji naszej ciężkiej pracy nad sobą. Bo w końcu miłość do drugiego człowieka może poczuć tylko ten, kto prawdziwie pokochał siebie samego. Ten pozornie uskrzydlający moment przejścia katharsis poprzez legendarne „wyzbycie się Ego”- paradoksalnie wyprowadza ludzi z równowagi, na dłuższą metę pozbawia  ich racjonalności. W obawie przed ulegnięciem największej pokusie Ego, czyli wydaniu osądu, stają się oni workami treningowymi dla wszechświata. Przyjmując ideę bezwarunkowej miłości, ludzie często mylą postawę obserwacji i akceptacji rzeczywistości taką, jaka ona jest z biblijnym nadstawieniem drugiego policzka. Taka bierna postawa sprawia, że z góry sabotujemy swój rozwój duchowy, bo- zamiast uczyć się lepiej poznawać siebie, lepiej o siebie dbać, a zatem i lepiej siebie chronić- uczymy się stoickiego reagowania na wyrządzaną nam krzywdę.

Podstawowy błąd poznawczy, a zmarnowany potencjał

Wspomniana już wcześniej ocena (samo to słowo nie chce przejść nam przez gardło, bo ocenianie to w końcu prostacka, ziemska gra Ego…) jest nam niezbędna do zdrowego i bezpiecznego funkcjonowania w świecie. Pracująca nad sobą osoba chce wierzyć, że wszystkie stworzenia kierują się w swoim życiu miłością i dobrocią. Ten pogląd zdaje się jednak oślepiać na fakt, że nie wszyscy wokół nas podążają w rozwoju duchowym w tym samym tempie, ani nawet w tym samym kierunku. Ewolucyjne procesy determinują naszą potrzebę rozwoju. Wybieramy opcję, która wydaje się nam najbezpieczniejszą ścieżką prowadzącą do lepszej wersji siebie. Można nazwać to pójściem na łatwiznę i trzymaniem się strefy komfortu. Można to nazwać lenistwem i lękiem. Można zarzucić komuś marnowanie swojego potencjału. Nic jednak nas nie kłuje w oczy tak bardzo, jak potencjał drugiego człowieka do spełnienia naszych własnych marzeń. Nie każda osoba o pięknym głosie zdecyduje się na śpiewanie. Ba, wiele osób o mało imponującym głosie wybierze tę ścieżkę i zrzuci ten wybór na przeznaczenie. Intuicja prowadzi najprostszymi drogami do celu. To nie my skracamy sobie te ścieżki na przykład z lenistwa. Choć wiele procesów odbywa się w nas podświadomie, nasza świadomość w tym czasie ma pełną dowolność reakcji na otaczającą nas rzeczywistość. 

Chęć zmiany- oczekiwania vs. rzeczywistość

W oparciu o fizykę kwantową- w pewnym sensie oczywiście nasza postawa i wierzenia wpływają na nasze otoczenie i zjawiające się w nim osoby. Eksplorując temat manifestacji, dowiadujemy się, że rzeczywistość wokół nas kreowana jest poprzez nasze założenia. Założeniami nie da się jednak magicznie zmienić drugiego człowieka. Tu manifestacja zamienia się w manipulację, bo człowiek nie dość świadomy w błędny sposób rozumie schemat działania swojej mocy sprawczej. Manifestacja w swoim założeniu powinna pomagać nam w wywołaniu pomocnych w naszym rozwoju wydarzeń. Sytuacje, osoby, czy pomysły pojawiające się pod jej wpływem mają za zadanie zmienić nasz własny punkt widzenia. Ale manifestując, nie mamy prawa wymagać zmiany od nikogo. Wszelkie zmiany zajść mogą tylko i wyłącznie w nas samych, tudzież w naszej percepcji otaczającej nas rzeczywistości. Wróćmy zatem do najważniejszego pytania: Czy On/Ona się zmieni? Nie twój interes. Najważniejsze, że jeśli oczekujesz jakiejś zmiany, najwyraźniej nie akcpetujesz status quo danej osoby. Jeśli jest to tak odbiegająca od Twoich oczekiwań sytuacja, pytanie nie powinno dotyczyć zmiany tej osoby, lecz powodu dla którego nie jesteś w stanie tej osoby puścic i dać jej żyć swoim życiem.

Kogo tak naprawdę warto w życiu słuchać

Pomiędzy manifestacją, a manipulacją przebiega zielona granica. Nieznajomość mapy może mieć tragiczne skutki na życie człowieka tam spacerującego. Każdy etap rozwoju duchowego ma jakieś pułapki i lekcje. Przyjmuje się, że przytoczona wyżej wędrówka głupca nieco parabolicznie pokazuje, że człowiek po całej odbytej drodze i przyjętych lekcjach, ponownie staje się głupcem, tyle że na innym poziomie. Wiem, że nic nie wiem – taki finał powinniśmy przyjąć i zaakceptować. Nie ma sensu jak Alicja podążać za białym królikiem, aby dostać się do Krainy Czarów. Tak łatwo kusi się dziś ludzi wszelkimi benefitami płynącymi z nota bene oddania swojej duszy komuś, kto je kolekcjonuje i używa ich, w zamian dając namiastkę bezpieczeństwa i opieki. Nikt nie zaopiekuje się nami tak dobrze, jak zrobimy to my sami. Ważne jest, by na swojej ścieżce mieć osoby inspirujące i motywujące nas do pracy. Warto jednak pamiętać, że nikt po drugiej stronie nie jest od nas ważniejszy, silniejszy, ani mądrzejszy. Wszyscy jesteśmy sobie równi i nasza obecność na świecie powinna bazować na wzajemnym wsparciu, nie prześciganiu się i odgradzaniu. 

Scroll to Top